sobota, 7 kwietnia 2012

2012.03.27 - Madras (Chennai)


Madras (Chennai), czyli miasto wiecznego smrodu!

Z Cochin wyruszyliśmy nocnym pociągiem (oczywiście naszą ulubioną - najtańszą i zarazem najbrudniejszą klasą sleeper) do Madrasu (Chennai). Miasto przywitało nas górami śmieci rozrzuconymi w okolicy torów i smrodem kloaki!
Madras jest czwartym co do wielkości miastem Indii i wyglądem przypomina jeden wielki przeludniony slams. Okropność! Smród rozkładających się w temperaturze 40 stopni odpadów, kloaki, a w szczególności uryny towarzyszył nam nieprzerwanie od momentu wyjścia z pociągu, aż do momentu zakwaterowania w hotelu.
Odnośnie hotelu, to znalezienie przyzwoitego pokoju było nie lada wyzwaniem.
W Indiach obowiązująca zasada nr.1 dotycząca zakwaterowania to: Nigdy nie bierz pokoju, którego wcześniej nie widziałeś na własne oczy! Tak też robimy, zawsze sprawdzamy dokładnie pokój i toaletę, w przeciwnym razie moglibyśmy wylądować tak jak spotkana na szlaku Magda z Polski, w pokoju z 60 karaluchami pod materacem i szczurami w kiblu :/
Po sprawdzeniu pokoi w 5 hotelach z rzędu byliśmy załamani. Pokoje wyglądały jak nory, śmierdziało w niech stęchlizną, materace i poduszki były brudne, a toalety przypominała publiczny zapuszczony szalet. I na dodatek wcale nie były tanie (średnio 1000 rupi za pokój – czyli jakieś 70 PLN). Jednak tym razem magiczny przewodnik LP przyszedł nam z pomocą i polecany przez nich hotel naprawdę był czysty! I tylko na tym nam zależało! Nieważne gdzie, jaka wielkość pokoju, na jakim piętrze, z jakim widokiem byle było względnie czysto. Napisałam „względnie” gdyż słowo „czysty” w naszym rozumieniu ma zupełnie inne znaczenie niż w rozumieniu Hindusa i do tego należy przyzwyczaić się podróżując po Indiach!

Ale wracając do samego miasta... Ponieważ mieliśmy tylko (i na szczęście) 1 dzień postanowiliśmy zwiedzić dwa polecane przez LP obiekty. Pierwszy na liście był wybudowany 1653r przez Anglików Fort St. George. Fort oraz mieszczące się na jego terenie muzeum militarne były OK, ale nic poza tym. Zatem lekko znudzeni i zmęczeni upałem oraz oczywiście smrodem:) ruszyliśmy w kierunku drugiego polecanego miejsca -Sądu Najwyższego. Mieszczący się w Madrasie High Court jest drugim co do wielkości po The Courts of London kompleksem budynków sądowych na świecie. I faktycznie piękna orientalna architektura sądu wyróżnia się na tle innych zabudowań i z daleka robi wrażenie. Należy podkreślić „z daleka” gdyż w kiedy dotarliśmy w pobliże muru, którym otoczone były budynki czar prysł. W powietrzu unosił się niewiarygodny fetor uryny! Jak się okazało wszystkiemu był winien mur otaczający budynki sądu. Okoliczni rikszarze, taksówkarze, kierowcy skuterków jak i przechodnie, których dziennie przewijają się tędy tysiące postanowili zaadoptować mur na publiczną toaletę. Obszczane mury w temperaturze bliskiej 40 stopni cuchną tak potwornie, że nie byliśmy w stanie iść chodnikiem położonym wzdłuż muru i uciekaliśmy na drogę, gdzie wściekle trąbiły na nas rozpędzone taksówki i skutery. Pomimo szczerych chęci nie udało się nam zwiedzić sądu, który akurat był zamknięty dla turystów z powodu jakiegoś enigmatycznego święta. W pośpiechu, uciekając przed smrodem uryny zapomnieliśmy o zdjęciach, dlatego niestety nie mamy ani jednej fotografii na dowód że tam byliśmy :D

Myśleliśmy, że miasta które dotąd widzieliśmy są brudne i śmierdzące, ale to co zobaczyliśmy i poczuliśmy w Madrasie obniżyło poprzeczkę na zupełnie inny poziom... Mieszkańcy tego miasta, jak zwierzęta, załatwiają swoje potrzeby w dowolnym miejscu, a najbardziej wstrząsającym obrazkiem był widok Hindusa, który bez krempacji postanowił zrobić dwójkę na chodniku! Szok! Dworce i stacje kolejek z pewnością od nowości nie były sprzątane, natomiast torowiska służą m.in. jako wysypiska śmieci dla podróżnych. Całe szczęście, że była to tylko nasza stacja przesiadkowa i spędziliśmy tam tylko jeden dzień.


nie zrobiliśmy zbyt wielu zdjęć, ale zamieszczamy kilka ku przestrodze :)





2 komentarze:

  1. No nareszcie zobaczyliscie prawdziwe Indie ;-D

    OdpowiedzUsuń
  2. wow! wiedzialem ze w Indiach moze byc hardkorowo ale widze ze tam sie nie (..hmmm..) szczypia w tancu. nie wiem czy uradzilbym ten zapach. dobrze ze w polsce nie ma takich tradycji:)

    pamietajcie tez, ze co was nie zabije to was wzmocni :D

    OdpowiedzUsuń