Madras (Chennai), czyli miasto
wiecznego smrodu!
Z Cochin wyruszyliśmy
nocnym pociągiem (oczywiście naszą ulubioną - najtańszą i
zarazem najbrudniejszą klasą sleeper) do Madrasu (Chennai). Miasto
przywitało nas górami śmieci rozrzuconymi w okolicy torów i
smrodem kloaki!
Madras jest czwartym co
do wielkości miastem Indii i wyglądem przypomina jeden wielki
przeludniony slams. Okropność! Smród rozkładających się w
temperaturze 40 stopni odpadów, kloaki, a w szczególności uryny
towarzyszył nam nieprzerwanie od momentu wyjścia z pociągu, aż do
momentu zakwaterowania w hotelu.
Odnośnie hotelu, to
znalezienie przyzwoitego pokoju było nie lada wyzwaniem.
W Indiach obowiązująca
zasada nr.1 dotycząca zakwaterowania to: Nigdy nie bierz pokoju,
którego wcześniej nie widziałeś na własne oczy! Tak też robimy,
zawsze sprawdzamy dokładnie pokój i toaletę, w przeciwnym razie
moglibyśmy wylądować tak jak spotkana na szlaku Magda z Polski, w
pokoju z 60 karaluchami pod materacem i szczurami w kiblu :/
Po sprawdzeniu pokoi w 5
hotelach z rzędu byliśmy załamani. Pokoje wyglądały jak nory,
śmierdziało w niech stęchlizną, materace i poduszki były brudne,
a toalety przypominała publiczny zapuszczony szalet. I na dodatek
wcale nie były tanie (średnio 1000 rupi za pokój – czyli jakieś
70 PLN). Jednak tym razem magiczny przewodnik LP przyszedł nam z
pomocą i polecany przez nich hotel naprawdę był czysty! I tylko na
tym nam zależało! Nieważne gdzie, jaka wielkość pokoju, na jakim
piętrze, z jakim widokiem byle było względnie czysto. Napisałam
„względnie” gdyż słowo „czysty” w naszym rozumieniu ma
zupełnie inne znaczenie niż w rozumieniu Hindusa i do tego należy
przyzwyczaić się podróżując po Indiach!
Ale wracając do samego
miasta... Ponieważ mieliśmy tylko (i na szczęście) 1 dzień
postanowiliśmy zwiedzić dwa polecane przez LP obiekty. Pierwszy na
liście był wybudowany 1653r przez Anglików Fort St. George. Fort
oraz mieszczące się na jego terenie muzeum militarne były OK, ale
nic poza tym. Zatem lekko znudzeni i zmęczeni upałem oraz
oczywiście smrodem:) ruszyliśmy w kierunku drugiego polecanego
miejsca -Sądu Najwyższego. Mieszczący się w Madrasie High Court
jest drugim co do wielkości po The Courts of London kompleksem
budynków sądowych na świecie. I faktycznie piękna orientalna
architektura sądu wyróżnia się na tle innych zabudowań i z
daleka robi wrażenie. Należy podkreślić „z daleka” gdyż w
kiedy dotarliśmy w pobliże muru, którym otoczone były budynki
czar prysł. W powietrzu unosił się niewiarygodny fetor uryny! Jak
się okazało wszystkiemu był winien mur otaczający budynki sądu.
Okoliczni rikszarze, taksówkarze, kierowcy skuterków jak i
przechodnie, których dziennie przewijają się tędy tysiące
postanowili zaadoptować mur na publiczną toaletę. Obszczane mury w
temperaturze bliskiej 40 stopni cuchną tak potwornie, że nie
byliśmy w stanie iść chodnikiem położonym wzdłuż muru i
uciekaliśmy na drogę, gdzie wściekle trąbiły na nas rozpędzone
taksówki i skutery. Pomimo szczerych chęci nie udało się nam
zwiedzić sądu, który akurat był zamknięty dla turystów z powodu
jakiegoś enigmatycznego święta. W pośpiechu, uciekając przed
smrodem uryny zapomnieliśmy o zdjęciach, dlatego niestety nie mamy
ani jednej fotografii na dowód że tam byliśmy :D
Myśleliśmy, że miasta
które dotąd widzieliśmy są brudne i śmierdzące, ale to co
zobaczyliśmy i poczuliśmy w Madrasie obniżyło poprzeczkę na
zupełnie inny poziom... Mieszkańcy tego miasta, jak zwierzęta,
załatwiają swoje potrzeby w dowolnym miejscu, a najbardziej
wstrząsającym obrazkiem był widok Hindusa, który bez krempacji
postanowił zrobić dwójkę na chodniku! Szok! Dworce i stacje
kolejek z pewnością od nowości nie były sprzątane, natomiast
torowiska służą m.in. jako wysypiska śmieci dla podróżnych.
Całe szczęście, że była to tylko nasza stacja przesiadkowa i
spędziliśmy tam tylko jeden dzień.
nie zrobiliśmy zbyt wielu zdjęć, ale zamieszczamy kilka ku przestrodze :)
nie zrobiliśmy zbyt wielu zdjęć, ale zamieszczamy kilka ku przestrodze :)
No nareszcie zobaczyliscie prawdziwe Indie ;-D
OdpowiedzUsuńwow! wiedzialem ze w Indiach moze byc hardkorowo ale widze ze tam sie nie (..hmmm..) szczypia w tancu. nie wiem czy uradzilbym ten zapach. dobrze ze w polsce nie ma takich tradycji:)
OdpowiedzUsuńpamietajcie tez, ze co was nie zabije to was wzmocni :D