Sipadan jest wyspą, która
jest zarazem szczytem podwodnej góry. Nad poziom morza wystaje
zaledwie kilka metrów, ale cała jej wysokość mierząc od dna
morskiego wynosi ponad 600 m. Wg wielu niezależnych rankingów jest
to najlepsza miejscówka nurkowa na świecie, przez co cieszy się
wśród nurków ogromną popularnością. Jeszcze parę lat temu na
wyspie można było nocować, a dziennie nurkowały tam setki ludzi.
Niestety miało to bardzo negatywny wpływ na życie podwodne i
władze parku podjęły słuszną decyzję o ograniczeniu ilości
nurków do 120 dziennie oraz zamknięciu resortów znajdujących się
na wyspie. Dobre dla natury, ale niekoniecznie dla turystów :)
W związku z ograniczoną
ilością permitów nurkowania na tej wyspie trzeba rezerwować ze
sporym wyprzedzeniem, w sezonie podobno nawet 6 tygodni. My byliśmy
poza sezonem i wystarczył tydzień, ale trzeba było obdzwonić
kilka dive shopów, bo nie wszystkie miały jeszcze wolne permity, no
i jest pewien haczyk – trzeba zaklepać pakiet nurkowań z
noclegami i wyżywieniem, nie da się zaklepać tylko jednego dnia
nurkowego na Sipadanie. Trochę nam to nie pasowało, bo lubimy
przejść się po okolicy i zobaczyć pokoje zanim je zarezerwujemy,
a tym bardziej wolimy być niezależni jeżeli chodzi o knajpy w
których jemy, ale wyjścia za bardzo nie było, znów musieliśmy
tańczyć jak nam zagrali. Zaklepaliśmy pakiet 3dni/2noce w
sipadan.com (godni polecenia), czyli 3 dni nurkowe po 3 nurkowania
dziennie (w tym jeden dzień na Sipadanie) plus zakwaterowanie na
Mabulu (wyspa koło Sipadanu) plus wyżywienie.
Wylecieliśmy z Kota
Kinabalu już w czwórkę wczesnym rankiem i po 45 minutach
wylądowaliśmy w Tawau (w Malezji można znaleźć loty niewiele
droższe od biletów autobusowych z niewielkim wyprzedzeniem, polecam
wyszukiwanie na www.skyscanner.net), a stamtąd dotarliśmy po
czterdziestominutowej jeździe minibusem do Semporny – bazy
wypadowej na Sipadan i okoliczne wyspy. Wpadliśmy do naszego dive
shopu i ustaliliśmy nurkowanie na Sipadanie już na następny dzień.
Resztę dnia spędziliśmy kręcąc się leniwie po Sempornie – nie
jest to zbyt ciekawe i piękne miasto, ale ma kilka fajnych
restauracyjek z bardzo dobrym sea foodem. Szczególnie polecamy
gościa, który smaży ryby i inne pyszności jakieś 200 metrów w
stronę głównej ulicy od hotelu Sipadan Inn (hotel też polecamy
:).
taki talerz to wydatek rzędu 20 zł :)
Następnego dnia rano
popłynęliśmy na Sipadan. Nurkowanie było po prostu niesamowite!
Jako pierwsze było Turtle Tomb, gdzie zobaczyliśmy White Tip Sharki
- piękne stworzenia. Pływały spokojnie wokół nas albo po prostu
leżały na piasku. Ta miejscówka była niezła, ale drugie
nurkowanie to był prawdziwy czad! Barracuda Point - to właśnie
dzięki tej miejscówce Sipadan zajmuje pierwsze miejsce w wielu
rankingach – przywitała nas większą ilością White Tip Sharków,
które były już znacznie mniej płochliwe niż te w Turtle Tomb.
Można do nich było podpłynąć naprawdę blisko.
Kręciliśmy się po
okolicy ok. pół godziny i w pewnym momencie zobaczyliśmy przed sobą
ogromną, ciemną plamę. Podpłynęliśmy bliżej i naszym oczom
ukazała się potężna ławica metrowych Barracud!
Kasia udaje baracudę :)
Barracudy były dość
wyluzowane, chyba już przyzwyczajone do ciągłych odwiedzin
dziwnych stworzeń puszczających bąbelki pod wodą. Można było
wpłynąć między nie, a cała szkółka po prostu opływała nurka.
Niesamowite przeżycie i z pewnością jedno z najlepszych nurkowań
w naszym życiu!
Trzecią miejscówką był
Hanging Garden. Tutaj mogliśmy zobaczyć ogrom żółwi, pojawiały
się co chwilę, a niektóre były naprawdę potężne – średnica
skorupy ok. 1,5 m! Poza żółwiami było sporo dużych ryb np.
tuńczyki, jack fish itp. Hanging Garden wspaniale dopełniło nasz
dzień.
Po Sipadanie zostaliśmy
przetransportowani do naszego Longhouse'u na Mabulu – mało
luksusowo wyglądający barak wychodzący na morze, postawiony na
palach. Na szczęście w środku było lepiej niż na zewnątrz.
Pokoje były małe i bez luksusów, ale za to czyste, natomiast
wyżywienie było w postaci bufetów i było przepyszne! Barak miał
też spory taras na którym można było się relaksować po
nurkowaniu. Atmosfera w Longhousie była pierwszorzędna –
instruktorzy oraz pozostali goście Longhouse'u byli bardzo
sympatyczni i wyluzowani. W tym miejscu można było naprawdę
wypocząć, ponadto miejscówki nurkowe wokół Mabulu i pobliskiej
wyspy Kapalai były pierwszorzędne! Co prawda nie oferowały tak
spektakularnych atrakcji jak rekiny czy ogromne ławice barakud, ale
za to różnorodność była nie do pobicia. Nie nurkowałem
jeszcze w miejscu tak bogatym w różne gatunki ryb. Wszystkie
zaliczone miejscówki były bardzo fajne, a moja ulubiona to Eel
Garden koło Mabulu i Turtle Cleaning Station koło Kapalai – tam
różnorodność była największa i można było spotkać prawdziwe
dziwolągi. Na Mabulu i Kapalai zaliczyliśmy jedne z najlepszych nurków życia!
Kilka zdjęć Longhouse'u:
Na Mabulu tak nam się
spodobało, że postanowiliśmy z zaklepanych wcześniej 3 dni
przedłużyć pobyt do 6, każdego dnia zaliczając kilka nurkowań.
Wieczory spędzaliśmy podziwiając piękne zachody słońca i
popijając drinki zrobione z przywiezionego przez rodziców
koncentratu alkoholowego. Czasami nawet graliśmy w czoło, a co!
Lech Wałęsa
Śpiąca Królewna
Dzingis Chan
James Bond
Poniżej kilka zdjęć zwierzaków które udało nam się wypatrzeć podczas naszych nurkowań.
nudiebranch
crocodile fish
żółw :)
bat fish
czyszczenie żółwia
leaf fish
crocodile fish
mandarin fish
squat shrimp
mandarin fish
mandarin fish
mała ośmiorniczka - papua cuttlefish
crocodile fish
nudibranch
leaf fish
nudibranch
puffer fish
peźroczysty krabik
nudibranch
nudiebranch
puffer fish
nudiebranch
żółw
white mouth moray eel
blue ribbon eel
moray eel
nudiebranch
box fish
black crocodile fish
crocodile fish
piękne anemony
clams
żółwik
black frog fish!
black frog fish z czarnobiałym językiem
Niewątpliwie Mabul i okoliczne wyspy są najlepszym regionem nurkowym w jakim kiedykolwiek byliśmy. Polecamy to miejsce w 100%, naprawdę warto się tam wybrać.