sobota, 10 marca 2012

2012.03.10 - Pierwszy krok


Planowana i przygotowywana od ponad 3,5 roku podróż wreszcie ruszyła!

Pomysł na tą wyprawę zrodził się w naszych głowach podczas poprzedniej podróży. Był wrzesień 2008 roku i byliśmy wtedy u kresu naszej 2 miesięcznej podróży po Azji. Siedzieliśmy na ławce nad rzeką Pudong w Shanghaju dwa dni przed wylotem do kraju i z radością wspominaliśmy wszystkie przygody, które przeżyliśmy w trakcie tamtej wyprawy. Spotkaliśmy wielu wspaniałych ludzi, niektórzy podróżowali kilka tygodni inni klika lat... Stwierdziliśmy wtedy, że kiedyś też musimy wybrać się na roczną wyprawę, najlepiej dookoła świata! Skleciliśmy bardzo przebiegły i skomplikowany plan, a mianowicie: zęby w parapet i oszczędzamy na wyprawę :) Ustaliliśmy datę wyjazdu na połowę 2011, czyli mieliśmy mniej więcej 3 lata na przygotowania finansowe. Szło nam całkiem nieźle - Warszawa daje młodemu człowiekowi duże możliwości oszczędzania i zarabiania zarazem, jednak nigdy nie wiązaliśmy z nią naszej dalekiej przyszłości, nasza przyszłość była bliżej Słupska i ostatecznie w listopadzie 2010 przeprowadziliśmy się. Ja z powrotem, Kasia do zupełnie nowego dla niej miasta. Jednak plan wciąż obowiązywał – wyjazd w połowie 2011. Dopiero później, gdy byliśmy już zbyt mocno zaangażowani w firmę i jej projekty, zdecydowaliśmy się odsunąć i skrócić o kilka miesięcy nasz wyjazd. Na początku tego roku przeanalizowaliśmy sytuację i zdecydowaliśmy, że możemy wyruszyć w marcu na 3,5 miesiąca i jest to w sumie ostatni gwizdek. Później praca i obowiązki rodzinne np. pranie pieluch by nam nie pozwoliły :)

To tyle słowem wstępu do wyprawy, rozpoczynamy część relacyjną zdarzenia :)

„Nawet najdłuższa droga zaczyna się od pierwszego kroku”
Lao Tzu                             

Kasia swój pierwszy krok tej wyprawy zrobiła w zeszłym tygodniu – pojechała przed wyjazdem odwiedzić rodziców. Ja swój zrobiłem dzisiaj rano. Zamknąłem porządnie dom, pojechałem na dworzec i od 8:49 przemieszczam się z zawrotną prędkością średnia w okolicach 50 km/h do Warszawy. Podróż 450 km zajmie jakieś 9h...W Azji powinno być już tylko lepiej ;)
Wylot mamy jutro, czyli w niedzielę o 9:35 do Frankfurtu, potem o 13:10 startujemy i lądujemy w Bombaju o 01:25 lokalnego czasu.

Dziewięciogodzinna podróż pociągiem ma to swoje dobre strony - mam w końcu czas, żeby skonfigurować tego bloga i napisać pierwszy wpis. Mam szczere chęci i nadzieję, że w Azji też będziemy mieli czas na pisanie relacji, choć obawiam się, że atrakcji i przygód może być na tyle dużo, że nie będzie czasu na utrzymanie tutaj jakieś regularności wpisów. Anyway, obiecuje twardą walkę z czasem i postaram się wrzucać tutaj coś od czasu do czasu.

Aha, jeszcze jedno, wczoraj byłem u fryzjera i mam obecnie tzw. fryzurę szybkoschnącą :) Zdjęcie fryzury wkrótce.




 Obiecane zdjęcie fryzury :)

8 komentarzy:

  1. OMG! Trochę boję się tej opcji szybkoschnącej! no ale zobaczymy....

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeah! bedziem obserwować :-)

    Asia i Komor

    OdpowiedzUsuń
  3. no i to mi sie doboba. jakis opis, klika zdjec i bedziemy razem z wami przyzywac wasza podroz. bo ze bedzie zajebiscie to tego jestesmy pewien. powodzenia ziomki!

    Daniel i Aga

    OdpowiedzUsuń
  4. trzymam kciuki i przyłączam się do obserwacji bloga :)

    OdpowiedzUsuń
  5. A gdzie najnowsze zdjecia? czekamy na nastepne!
    Pozdrowienia z Neder!

    OdpowiedzUsuń
  6. FUCK MAN!!!

    You look Great... nie bedzie mial Pchli na glowie!

    OdpowiedzUsuń
  7. rodzic Marek
    co z Waszym pisaniem?
    czekamy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. rodzenstwo tez jest niecierpliwe... A gdzie kartka dla Olka?!

      Usuń