Planowana i przygotowywana od ponad 3,5
roku podróż wreszcie ruszyła!
Pomysł na tą wyprawę zrodził się w
naszych głowach podczas poprzedniej podróży. Był wrzesień 2008 roku i byliśmy wtedy u
kresu naszej 2 miesięcznej podróży po Azji. Siedzieliśmy na ławce
nad rzeką Pudong w Shanghaju dwa dni przed wylotem do kraju i z
radością wspominaliśmy wszystkie przygody, które przeżyliśmy w
trakcie tamtej wyprawy. Spotkaliśmy wielu wspaniałych ludzi,
niektórzy podróżowali kilka tygodni inni klika lat...
Stwierdziliśmy wtedy, że kiedyś też musimy wybrać się na roczną
wyprawę, najlepiej dookoła świata! Skleciliśmy bardzo przebiegły
i skomplikowany plan, a mianowicie: zęby w parapet i oszczędzamy na
wyprawę :) Ustaliliśmy datę wyjazdu na połowę 2011, czyli
mieliśmy mniej więcej 3 lata na przygotowania finansowe. Szło nam
całkiem nieźle - Warszawa daje młodemu człowiekowi duże
możliwości oszczędzania i zarabiania zarazem, jednak nigdy nie
wiązaliśmy z nią naszej dalekiej przyszłości, nasza przyszłość
była bliżej Słupska i ostatecznie w listopadzie 2010
przeprowadziliśmy się. Ja z powrotem, Kasia do zupełnie nowego dla
niej miasta. Jednak plan wciąż obowiązywał – wyjazd w połowie
2011. Dopiero później, gdy byliśmy już zbyt mocno zaangażowani w
firmę i jej projekty, zdecydowaliśmy się odsunąć i skrócić o
kilka miesięcy nasz wyjazd. Na początku tego roku
przeanalizowaliśmy sytuację i zdecydowaliśmy, że możemy wyruszyć
w marcu na 3,5 miesiąca i jest to w sumie ostatni gwizdek. Później
praca i obowiązki rodzinne np. pranie pieluch by nam nie pozwoliły :)
To tyle słowem wstępu do wyprawy,
rozpoczynamy część relacyjną zdarzenia :)
„Nawet najdłuższa
droga zaczyna się od pierwszego kroku”
Lao Tzu
Kasia swój pierwszy krok tej wyprawy
zrobiła w zeszłym tygodniu – pojechała przed wyjazdem odwiedzić
rodziców. Ja swój zrobiłem dzisiaj rano. Zamknąłem porządnie
dom, pojechałem na dworzec i od 8:49 przemieszczam się z zawrotną
prędkością średnia w okolicach 50 km/h do Warszawy. Podróż 450
km zajmie jakieś 9h...W Azji powinno być już tylko lepiej ;)
Wylot mamy jutro, czyli w niedzielę o
9:35 do Frankfurtu, potem o 13:10 startujemy i lądujemy w Bombaju o
01:25 lokalnego czasu.
Dziewięciogodzinna podróż pociągiem ma to swoje
dobre strony - mam w końcu czas, żeby skonfigurować tego bloga i
napisać pierwszy wpis. Mam szczere chęci i nadzieję, że w Azji
też będziemy mieli czas na pisanie relacji, choć obawiam się, że
atrakcji i przygód może być na tyle dużo, że nie będzie czasu
na utrzymanie tutaj jakieś regularności wpisów. Anyway, obiecuje
twardą walkę z czasem i postaram się wrzucać tutaj coś od czasu
do czasu.
OMG! Trochę boję się tej opcji szybkoschnącej! no ale zobaczymy....
OdpowiedzUsuńJeah! bedziem obserwować :-)
OdpowiedzUsuńAsia i Komor
no i to mi sie doboba. jakis opis, klika zdjec i bedziemy razem z wami przyzywac wasza podroz. bo ze bedzie zajebiscie to tego jestesmy pewien. powodzenia ziomki!
OdpowiedzUsuńDaniel i Aga
trzymam kciuki i przyłączam się do obserwacji bloga :)
OdpowiedzUsuńA gdzie najnowsze zdjecia? czekamy na nastepne!
OdpowiedzUsuńPozdrowienia z Neder!
FUCK MAN!!!
OdpowiedzUsuńYou look Great... nie bedzie mial Pchli na glowie!
rodzic Marek
OdpowiedzUsuńco z Waszym pisaniem?
czekamy.
rodzenstwo tez jest niecierpliwe... A gdzie kartka dla Olka?!
Usuń