Uff, ostatni miesiąc był
bardzo intensywny, a do tego komputer zostawiliśmy przed wyjściem w
góry w hostelu w Kathmandu, więc narobiły się ogromne zaległości
na blogu. Na szczęście teraz mamy sporo czasu żeby je nadrobić –
jesteśmy w podróży z Kathmandu do Manili na Filipinach. Podróż
ta odbywa się przez Delhi i Hongkong i zajmuje prawie 20h, dodatkowo
w Delhi mamy 8 godzin czekania na samolot, więc może uda się
podpiąć do gniazdka i przez całą podróż solidnie nadrobić
ponad miesięczne zaległości. W tym momencie jesteśmy już w Hong
Kongu, jest wi-fi więc przed odlotem do Filipin zdążyłem jeszcze
wrzucić chociaż tego posta, reszta już z Filipin.
2012.04.07 - 08 Port Blair
Port Blair jest stolicą
Wysp Andamańskich. Jest dość sporym miastem, już nie tak
spokojnym i przytulnym jak wioski na mniejszych wyspach, trochę
bardziej przypomina zatłoczone i brudne miasta kontynentalnych
Indii, ale i tak jeszcze mu do nich daleko. Po tak długim pobycie w
tropikalnym raju, był dobrą rozbiegówką przed powrotem do
indyjskiej rzeczywistości, której na imię Kalkuta :)
W Port Blair nie
zagrzaliśmy zbyt długo miejsca, właściwie byliśmy tu tylko jedno
popołudnie i wieczór, po przypłynięciu promem z Niel's Island
oraz jeden poranek przed wylotem do Kalkuty. Zresztą poranek był
porankiem wielkanocnym, ale o tym za chwilę.
Popołudnie po
przypłynięciu promem spędziliśmy na chodzeniu po mieście,
objadaniu się lodami i zwiedzaniu okolicznych zabytków. Wiele ich
nie było, ale jednym z ciekawszych było więzienie, które zostało
zbudowane przez, a raczej z
rozkazu Anglików, kolonizujących wtedy Indie. Do tego więzienia
byli wysyłani więźniowie polityczni, którzy sprzeciwiali się
poddaniu Indii Anglikom. Jak to zazwyczaj bywa w przypadku więźniów
politycznych zamkniętych w jednym miejscu, zaczęli się wymieniać
rewolucyjnymi myślami, książkami i stworzyli swoisty „uniwersytet
rewolucyjny”.
Główna brama więzienia
Jedno ze skrzydeł więzienia
Podczas
szlajania się po mieście trafiliśmy na lokalną filię P&G :)
Wieczorem, dorwaliśmy się
do kafejki internetowej z piekielnie wolnym internetem. Zrobiliśmy
update bloga oraz galerii zdjęć i obdzwoniliśmy rodzinę.
Następnego dnia rano
zorganizowaliśmy sobie w lokalnej restauracji wielkanocne śniadanie.
Był świąteczny chleb (tosty), były jajka, niestety nie było
kiełbasy, ale za to zamówiliśmy sobie placek z różnymi sosami
m.in. z zielonego groszku. Było świątecznie, prawie :)
Po śniadaniu pojechaliśmy
na lotnisko, skąd o 11:30 wystartowaliśmy do Kalkuty.
Klima w
samolocie była tak mocno podkręcona, że z kratek wylotowych
leciała zimna para
no jestescie wreszcie. zaczalelismy sie juz zastanawiac gdzie wsiakliscie - ze moze gory wam sie tak spodobaly i juz wracac nie chcecie.
OdpowiedzUsuńale skoro wrociliscie do zywych to dawac tu szybko nepalska porcje relacji i fotek bo sie doczekac nie mozemy. w szczegolnosci waszych odczuc z tego kraju.
pozdrawiamy i trzymajcie sie cieplo, choc w waszej sytuacji to raczej odpowiednie jest chlodno:)
Daniel&Aga
jestesmy jestesmy, sam dobrze wiesz jak trudno jest podrozowac i prowadzic bloga na biezaco,tym bqardziej w kraju w ktorym internet jest trudno dosteppny a jak jest to jest straaasznie wollny
OdpowiedzUsuńanyway po 33h lotow dotarlismy na Filipiny i tu z netem jest juz duzo lepiej wiec niedlugo bedziemy ostro strzelac postami, jeszcze tylko pokonamy mala bariere w postaci innychwtyczek do kontaktu - bateria padla w trakcie pisania relacji podczas przelotow (ta wiadomosc wysylam z kindla - jest zasieg,w Nepalu nie bylo)
cierpliwosci, niedlugo wrzucimy pare postow a w miedzyczasie napiszemy relacje z trekow po niesamowitych Himalajach
pozdro!