poniedziałek, 14 maja 2012

2012.04.09 - 10 Varanasi

Nocnym pociągiem z Kalkuty dostaliśmy się do Varanasi świętego miasta Hindusów położonego wzdłuż brzegu Gangesu. Varanasi jest miejscem ogromnej wagi dla całego hinduistycznego świata. Do hinduistycznej Częstochowy ściągają pielgrzymki z całych Indii ponieważ tylko tutaj można obmyć się z grzechu i oczyścić duszę przed lub po śmierci. Oczyszczona dusza uwalnia się z łańcucha reinkarnacji i dostaje się do hinduistycznego Raju.
A cały proceder “odgrzeszania” wygląda następująco...........
Wszystko zależy od tego czy delikwent jest jeszcze żywy czy też już martwy.
Odnośnie zmarłych, którzy za życia nagrzeszyli, a przed śmiercią nie zdążyli się oczyścić istnieje spore ryzyko, że grzesznik zostanie ukarany i reinkarnowany w ciele mrówki albo innego robala. Zatem zatroskana o przyszłość duszy nieboszczyka rodzina, musi przywieść jego zwłoki do Varanasi aby tu spalić je nad świętą rzeką, a następnie prochy wsypać do nurtu. Z tej też przyczyny nad brzegiem Gangesu funkcjonują liczne spalarnie, ale nie są to krematoria tylko klepiska z poukładanymi dookoła stosami z drewna, na których 24 godziny na dobę kopcą się zwłoki nieszczęśników. Niestety fotografowanie i filmowanie tych miejsc jest ściśle zabronione.
Ze względu na dużą liczbę grzeszników, popyt na tego typu usługi jest całkiem spory zatem w mieście prężnie działają liczne firmy organizujące rytualne spalenia zwłok. Niektóre z firm postawiły na mocny marketing i reklamują się w następujący sposób:


 Pamiątkowe foto z nieboszczykiem

I jeszcze zbliżenie na rodzinkę

Jednakże nie każde ciało może zostać skremowane, są od tego liczne wyjątki. Niepełnosprawni, kobiety w ciąży, dzieci do 10 roku życia oraz Sadu (lokalni święci pielgrzymi) trafiają do Gangesu w całości. Ponieważ są to ludzie bez grzechu ich ciała nie wymagają kremacji procedura jest uproszczona i zwłoki po owinięciu w rytualne szale lądują prosto w leniwym nurcie Gangesu. Zatem jeżeli mamy „szczęście” płynąc łodzią wzdłuż brzegu Varanasi możemy natknąć się na napuchniętego od wody nieboszczyka dryfującego sobie nieopodal brzegu. My tego „szczęścia” nie mieliśmy.
Tyle co się tyczy zamarłych, a jeżeli chodzi o żywych grzeszników to mogą obmyć oni swoje grzechy kąpiąc się w Gangesie lub pijąc z niego wodę, a najlepiej obie opcje naraz. Z tej też przyczyny cały brzeg Gangesu od strony Varanasi zabudowany jest tak zwanymi Gathami. Są to strome schody, na których zbierają się pielgrzymi aby nurkować w Gangesie. Miejsca te są pełne o świcie i o zachodzie słońca kiedy to podobno obrządek przynosi najlepsze efekty.

Ganges jest świętą rzeką, w której lądują trupy, ale nie przeszkadza to Hindusom do wykorzystywania jego wód do całkiem praktycznych i codziennych celów. Otóż, Ganges wykorzystywany jest bardzo wszechstronnie: jako pływalnia dla dzieciaków i dorosłych, myjnia dla bawołów błotnych, kanał ściekowy do którego spływają ścieki z okolicznych domostw i hoteli, wysypisko śmieci, droga transportu wodnego z licznymi barkami i łodziami no i jedna z najważniejszych funkcji – pralnia, w której pierze się dosłownie wszystko od rzeczy osobistych po poszewki pościeli hotelowych.


Poniżej zdjęcia obrazujące wszechstronne zastosowani wód Gangesu.

 Bawoły błotne w kąpieli śmieciowej

Mycie bawołów błotnych w Gangesie 

Pranie

Mycie

Transport


Każdy szanujący się turysta po dotarciu do Varanasi musi odbyć przejażdżkę łodzią o wschodzie lub zachodzie słońca wzdłuż Gath'ów na których hindusi praktykują rytualne obrządki oczyszczania się z grzechu. My zdecydowaliśmy się odbyć takową wycieczkę o wschodzie, obserwując zarówno Hindusów jak i ciekawe zabudowania miasta w promieniach budzącego się słońca.

Pałac Maharadży
Kąpiel o wschodzie słońca

 Odpoczywający Sadu


Po drodze nad rzekę zahaczyliśmy jeszcze o kultowe miejsce z najlepszym w mieście Lassi (indyjskie zsiadłe mleko). Było naprawdę pyszne i nawet nie przysporzyło problemów żołądkowych!


Best lassi in Varanassi – mjmi!

Pomimo zapewnień naszego przewodnika na temat dobroczynnego wpływu wód Gangesu zarówno na zdrowie jak i kondycję naszych grzesznych dusz nie zdecydowaliśmy się zanurkować w rzece ani napić się z niej wody. Pozostaniemy na razie przy świętej wodzie z Lichenia, to powinno wystarczyć :)
Pobyt w Varanasi należy zaliczyć do udanych i ciekawych. Chociaż miasto jak wszystkie do tej pory odwiedzone Hinduskie metropolie jest brudne i śmierdzi moczem, jest tym samym niezwykle klimatyczne i i na swój sposób urokliwe (szczególnie stosy z nieboszczykami nad brzegiem rzeki :)


Po zakończeniu porannej wycieczki łódką wzdłuż Ghatów popędziliśmy do hotelu zabrać bagaże i pojechaliśmy rikszą na lotnisko żeby złapać lot do Kathmandu. Całe szczęście, że jesteśmy przyzwyczajeni do problemów związanych z podróżowaniem po Indiach i przezornie wyjechaliśmy 3 godziny przed wylotem, ponieważ gdy dojechaliśmy na miejsce, okazało się, że nasze bilety zostały anulowane. Bilety kupiliśmy parę tygodni wcześniej w Kumily (wildlife peryiar sanctuary) w oddziale dużego indyjskiego biura podróży, zapłaciliśmy gotówką, dostaliśmy wydruk rezerwacji, potwierdzenie na maila, jednym słowem wszystko co potrzeba. Na lotnisku okazało się, że jest jeszcze jeden gość który też kupił w tym biurze i ma taki sam problem. Nie było innego wyjścia jak kupić nowe bilety i wywalczyć zwrot pieniędzy z biura podróży. Dostaliśmy potwierdzenie od linii lotniczych o tym, że nasze bilety zostały anulowane i obecnie jesteśmy na etapie oczekiwania na wpłatę pieniędzy na nasze konto.
Z innych ciekawostek, okazało się, że wwożenie na teren Nepalu banknotów 500 i 1000 rupii indyjskich jest nielegalne. My wyczyściliśmy się z rupii indyjskich, ale wśród pasażerów naszego lotu była ekipa składająca się z dwóch Niemek i dwójki Australijczyków, którzy mieli przy sobie dość sporo gotówki w banknotach 1000 rupii indyjskich. Gdyby nie my, musieliby je wyrzucić (na lotnisku nie było kantoru), ale my ich uratowaliśmy, bo musieliśmy kupić bilet, więc zamiast kartą, zapłaciliśmy pożyczoną od nich gotówką.
Po tych przebojach i po chyba 9 bramkach kontrolnych (paszportowe, security, celnicy itd., był nawet pan który sprawdzał czy mamy pieczątkę na boarding passie, którą na jego oczach wbijał celnik 1 metr obok :)) wsiedliśmy do samolotu i polecieliśmy do stolicy Nepalu

3 komentarze:

  1. fascynujace!n na pewno lassi bylo pycha, my dzis jemy tatara z ryby ktorego wlasnie tata z potem na czole sieka ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. tatara to bym zjadł, ale z mięsem a nie rybą :)

    na szczęście na Filipinach jest trochę lepiej z żarciem i ostatnio nawet zjedliśmy rosół z kury! pyyychota!
    a wczoraj trafiliśmy na imprezę z okazji pierwszych urodzin chłopczyka z wioski :) była pieczona świnia, był rum, było wesoło - opiszemy wszystko wkrótce

    pozdrawiamy!

    OdpowiedzUsuń
  3. świetne zdjęcie z tymi bawołami.
    Ale zazdroszczę, że Wasza podróż jeszcze trwa. Po tygodniu pracy prawie zapomniałem że byłem na wakacjach ;)
    pozdrower!
    Wano

    OdpowiedzUsuń