Nocnym pociągiem z
Kalkuty dostaliśmy się do Varanasi świętego miasta Hindusów
położonego wzdłuż brzegu Gangesu. Varanasi jest miejscem ogromnej
wagi dla całego hinduistycznego świata. Do hinduistycznej
Częstochowy ściągają pielgrzymki z całych Indii ponieważ tylko
tutaj można obmyć się z grzechu i oczyścić duszę przed lub po
śmierci. Oczyszczona dusza uwalnia się z łańcucha reinkarnacji i
dostaje się do hinduistycznego Raju.
A cały proceder
“odgrzeszania” wygląda następująco...........
Wszystko zależy od tego
czy delikwent jest jeszcze żywy czy też już martwy.
Odnośnie zmarłych,
którzy za życia nagrzeszyli, a przed śmiercią nie zdążyli się
oczyścić istnieje spore ryzyko, że grzesznik zostanie ukarany i
reinkarnowany w ciele mrówki albo innego robala. Zatem zatroskana o
przyszłość duszy nieboszczyka rodzina, musi przywieść jego
zwłoki do Varanasi aby tu spalić je nad świętą rzeką, a
następnie prochy wsypać do nurtu. Z tej też przyczyny nad brzegiem
Gangesu funkcjonują liczne spalarnie, ale nie są to krematoria
tylko klepiska z poukładanymi dookoła stosami z drewna, na których
24 godziny na dobę kopcą się zwłoki nieszczęśników. Niestety
fotografowanie i filmowanie tych miejsc jest ściśle zabronione.
Ze względu na dużą
liczbę grzeszników, popyt na tego typu usługi jest całkiem spory
zatem w mieście prężnie działają liczne firmy organizujące
rytualne spalenia zwłok. Niektóre z firm postawiły na mocny
marketing i reklamują się w następujący sposób:
Pamiątkowe
foto z nieboszczykiem
I jeszcze zbliżenie na rodzinkę
Jednakże nie
każde ciało może zostać skremowane, są od tego liczne wyjątki.
Niepełnosprawni, kobiety w ciąży, dzieci do 10 roku życia oraz
Sadu (lokalni święci pielgrzymi) trafiają do Gangesu w całości.
Ponieważ są to ludzie bez grzechu ich ciała nie wymagają kremacji
procedura jest uproszczona i zwłoki po owinięciu w rytualne szale
lądują prosto w leniwym nurcie Gangesu. Zatem jeżeli mamy
„szczęście” płynąc łodzią wzdłuż brzegu Varanasi możemy
natknąć się na napuchniętego od wody nieboszczyka dryfującego
sobie nieopodal brzegu. My tego „szczęścia” nie mieliśmy.
Tyle co się
tyczy zamarłych, a jeżeli chodzi o żywych grzeszników to mogą
obmyć oni swoje grzechy kąpiąc się w Gangesie lub pijąc z niego
wodę, a najlepiej obie opcje naraz. Z tej też przyczyny cały brzeg
Gangesu od strony Varanasi zabudowany jest tak zwanymi Gathami. Są
to strome schody, na których zbierają się pielgrzymi aby nurkować
w Gangesie. Miejsca te są pełne o świcie i o zachodzie słońca
kiedy to podobno obrządek przynosi najlepsze efekty.
Ganges
jest świętą rzeką, w której lądują trupy, ale nie przeszkadza
to Hindusom do wykorzystywania jego wód do całkiem praktycznych i
codziennych celów. Otóż, Ganges wykorzystywany jest bardzo
wszechstronnie: jako pływalnia dla dzieciaków i dorosłych, myjnia
dla bawołów błotnych, kanał ściekowy do którego spływają
ścieki z okolicznych domostw i hoteli, wysypisko śmieci, droga
transportu wodnego z licznymi barkami i łodziami no i jedna z
najważniejszych funkcji – pralnia, w której pierze się dosłownie
wszystko od rzeczy osobistych po poszewki pościeli hotelowych.
Poniżej
zdjęcia obrazujące wszechstronne zastosowani wód Gangesu.
Bawoły
błotne w kąpieli śmieciowej
Mycie bawołów błotnych w Gangesie
Pranie
Mycie
Transport
Każdy
szanujący się turysta po dotarciu do Varanasi musi odbyć
przejażdżkę łodzią o wschodzie lub zachodzie słońca wzdłuż
Gath'ów na których hindusi praktykują rytualne obrządki
oczyszczania się z grzechu. My zdecydowaliśmy się odbyć takową
wycieczkę o wschodzie, obserwując zarówno Hindusów jak i ciekawe
zabudowania miasta w promieniach budzącego się słońca.
Pałac
Maharadży
Kąpiel
o wschodzie słońca
Odpoczywający
Sadu
Po
drodze nad rzekę zahaczyliśmy jeszcze o kultowe miejsce z
najlepszym w mieście Lassi (indyjskie zsiadłe mleko). Było naprawdę pyszne i nawet nie
przysporzyło problemów żołądkowych!
Best
lassi in Varanassi – mjmi!
Pomimo
zapewnień naszego przewodnika na temat dobroczynnego wpływu wód
Gangesu zarówno na zdrowie jak i kondycję naszych grzesznych dusz
nie zdecydowaliśmy się zanurkować w rzece ani napić się z niej
wody. Pozostaniemy na razie przy świętej wodzie z Lichenia, to
powinno wystarczyć :)
Pobyt
w Varanasi należy zaliczyć do udanych i ciekawych. Chociaż miasto
jak wszystkie do tej pory odwiedzone Hinduskie metropolie jest brudne
i śmierdzi moczem, jest tym samym niezwykle klimatyczne i i na swój
sposób urokliwe (szczególnie stosy z nieboszczykami nad brzegiem
rzeki :)
Po zakończeniu porannej wycieczki łódką wzdłuż Ghatów popędziliśmy do hotelu zabrać bagaże i pojechaliśmy rikszą na lotnisko żeby złapać lot do Kathmandu. Całe szczęście, że jesteśmy przyzwyczajeni do problemów związanych z podróżowaniem po Indiach i przezornie wyjechaliśmy 3 godziny przed wylotem, ponieważ gdy dojechaliśmy na miejsce, okazało się, że nasze bilety zostały anulowane. Bilety kupiliśmy parę tygodni wcześniej w Kumily (wildlife peryiar sanctuary) w oddziale dużego indyjskiego biura podróży, zapłaciliśmy gotówką, dostaliśmy wydruk rezerwacji, potwierdzenie na maila, jednym słowem wszystko co potrzeba. Na lotnisku okazało się, że jest jeszcze jeden gość który też kupił w tym biurze i ma taki sam problem. Nie było innego wyjścia jak kupić nowe bilety i wywalczyć zwrot pieniędzy z biura podróży. Dostaliśmy potwierdzenie od linii lotniczych o tym, że nasze bilety zostały anulowane i obecnie jesteśmy na etapie oczekiwania na wpłatę pieniędzy na nasze konto.
Z innych ciekawostek, okazało się, że wwożenie na teren Nepalu banknotów 500 i 1000 rupii indyjskich jest nielegalne. My wyczyściliśmy się z rupii indyjskich, ale wśród pasażerów naszego lotu była ekipa składająca się z dwóch Niemek i dwójki Australijczyków, którzy mieli przy sobie dość sporo gotówki w banknotach 1000 rupii indyjskich. Gdyby nie my, musieliby je wyrzucić (na lotnisku nie było kantoru), ale my ich uratowaliśmy, bo musieliśmy kupić bilet, więc zamiast kartą, zapłaciliśmy pożyczoną od nich gotówką.
Po tych przebojach i po chyba 9 bramkach kontrolnych (paszportowe, security, celnicy itd., był nawet pan który sprawdzał czy mamy pieczątkę na boarding passie, którą na jego oczach wbijał celnik 1 metr obok :)) wsiedliśmy do samolotu i polecieliśmy do stolicy Nepalu
fascynujace!n na pewno lassi bylo pycha, my dzis jemy tatara z ryby ktorego wlasnie tata z potem na czole sieka ;D
OdpowiedzUsuńtatara to bym zjadł, ale z mięsem a nie rybą :)
OdpowiedzUsuńna szczęście na Filipinach jest trochę lepiej z żarciem i ostatnio nawet zjedliśmy rosół z kury! pyyychota!
a wczoraj trafiliśmy na imprezę z okazji pierwszych urodzin chłopczyka z wioski :) była pieczona świnia, był rum, było wesoło - opiszemy wszystko wkrótce
pozdrawiamy!
świetne zdjęcie z tymi bawołami.
OdpowiedzUsuńAle zazdroszczę, że Wasza podróż jeszcze trwa. Po tygodniu pracy prawie zapomniałem że byłem na wakacjach ;)
pozdrower!
Wano