wtorek, 5 czerwca 2012

2012.05.11 - 12 - Kathmandu – Delhi – Hong Kong – Manila - Cebu

Po 33 godzinach podróży dotarliśmy do Cebu. Najpierw był 2 godzinny lot z Kathmandu do Delhi, potem 8 godzin czekania i o północy rozpoczęliśmy 6 godzinny lot do Hong Kongu, a potem 3 godziny czekania na lot do Manili. Tam okazało się, że aby wejść na pokład samolotu do Filipin, trzeba mieć wykupiony wylot z tego kraju. Są to wymagania urzędu imigracyjnego, z nimi się nie wygra, więc trzeba się grzecznie podporządkować Jeżeli wylot jest w ciągu 21 dni od przylotu wiza jest darmowa, jeżeli później, to już płatna chyba ok 50$ za max 59 dni. My wybraliśmy opcję darmową i założyliśmy 3 tygodnie na Filipiny, mało, ale więcej nie mamy. Korzystając z darmowego wifi na lotnisku znaleźliśmy tani wylot z Manili do Malezji i kupiliśmy bilety.

Podczas przelotów czytaliśmy przewodnik po Filipinach i wstępnie zaplanowaliśmy naszą trasę. Wychodziło, że najlepiej będzie zacząć od Cebu, wyspy w środku Filipin i powoli przemieszczać się na północ. Przed wylotem z HK zdążyliśmy znaleźć tani lot z Manili do Cebu jeszcze tego samego dnia. Przelot HK – Manila trwał 2 godziny, na lotnisku czekaliśmy jeszcze 6 godzin i wieczorem o 19 wystartowaliśmy do Cebu. W ten sposób po 33 godzinach od pchania rikszy w Katmandu znaleźliśmy się w Cebu, była godzina 22 i padliśmy zmęczeni na łóżko.

Ta podróż dla mnie była szczególnie męcząca, bo dzień przed wylotem z Kathmandu, prawdopodobnie na lunchu w Bhaktapur znowu się zatrułem (czy to się kiedyś skończy?). Miałem konkretną biegunkę i ganiałem do kibla co pół godziny. Szczególnie stresujące były momenty, w których samolot kołował do startu i startował, gdy nie można było korzystać z toalet. No ale jakoś przetrwałem i dotarłem do celu.

Cebu nie zwiedzaliśmy, raczej nie ma tam nic szczególnego do oglądania. Ja zwiedziłem tylko szpital, bo od trzech dni nic mi się nie poprawiało i zastanawiałem się czy to nie robaki jak u Kasi. W szpitalu pełna kulturka: czysto, przyjemnie, obsługa bardzo miła. Na izbie przyjęć jedna pielęgniarka robiła wywiad co mi dolega i wszystko skrzętnie zapisywała w formularzu, druga mierzyła mi ciśnienie i temperaturę, trzecia założyła mi na palcu czujnik do pomiaru tętna. Ta pierwsza wszystkie pomiary zapisała w formularzu i 5 minut później przyszła pani doktor mając już wszystko na tacy. Pogadała ze mną chwilę i zleciła badanie krwi oraz kału i dorzuciła kroplówkę, na wszelki wypadek, żebym się nie odwodnił. Zanim skończyła się kroplówka miałem już wyniki badania krwi, z kałem było trochę gorzej, bo miałem puste jelita, ale wg pani doktor z opisu moich dolegliwości można było wywnioskować co mi jest. Dopadły mnie jakieś bakterie. Dostałem tabletki, ogólne zalecenia i do domu, załatwione.

Po szpitalu zabraliśmy plecaki z hotelu i pojechaliśmy na prom na wyspę Bohol na spotkanie z Tarsierami :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz