Z licznych plaż, którymi
dysponuje Puerto Galera wybraliśmy White Beach. Wg LP jest to
urokliwe miejsce, w którym można znaleźć stosunkowo niedrogie
zakwaterowanie. Niestety rzeczywistość odbiegała znacząco od
opisu LP. White Beach okazała się być wrzaskliwą i tłoczną
imprezownią z natarczywymi sprzedawcami okularów i innych pierdół.
Ze względu na wygórowane ceny noclegów w pozostałych
lokalizacjach, zostaliśmy zmuszeni do spędzenia pierwszego dnia
właśnie w tym miejscu, jednakże z założeniem, że szukamy
jakiegoś ustronnego miejsca i jak tylko uda nam się coś znaleźć
to wynosimy się z WB.
Tego dnia wypożyczyliśmy
skuter i śmigaliśmy trochę po po okolicy zaliczając pobliski
wodospad i szukając ustronnego miejsca noclegowego.
słodki psiak w wypożyczalni skuterów
skromny, ale przyjemnie chłodny wodospad
Na szczęście wieczorem
udało się nam znaleźć ustronną i spokojną plażę z kwaterkami
za racjonalną cenę położoną jakieś 4 km od WB i tam też
przeprowadziliśmy się następnego dnia. Plaża nazywa się
Talipanan Beach, a resort w którym się zatrzymaliśmy Mountain
Beach Resort. Mają bardzo przyzwoite pokoje za 800 PHP jakieś 20
metrów od morza.
Pierwszego dnia
zrobiliśmy też research centrów nurkowych. Najlepszy okazał się
Pacific Divers, w którym zaklepaliśmy sobie nurkowania na następne
3 dni. Właścicielem Dive Shopu był pozytywnie zakręcony Francuz o
imieniu Didier. Didier ma około 55 lat i w pewnym momencie swojego
życia stwierdził, że ma dość pracy w korporacjach i najwyższy
czas zmienić swoje życie. Założył Dive Shop i od tego czasu
prawie codziennie nurkuje w wodach Pacyfiku. Mimo że robi to już 17
lat, jara się tym jakby zaczął ten interes wczoraj i co chwilę
mówi teksty typu: „This is my office!” wskazując na łódkę :)
Strasznie pozytywny gość.
Nurkowanie w PG było znakomite! Didier ze swoim wyluzowanym i bezstresowym podejściem, oznajmił nam, że jeżeli innym osobom w grupie nurkowej i naszemu „podwodnemu przewodnikowi” skończy się powietrze, a my nadal będziemy mieć w naszych butlach zapas, to możemy sobie jeszcze sami spokojnie siedzieć pod wodą, aż do bezpiecznej wartości 50 bar i nie musimy się wynurzać razem z grupą. Po raz pierwszy mogliśmy być pod wodą niezależni i siedzieć do oporu! A ponieważ ja i Piotrek zużywamy podczas nurkowań niewiele tlenu (to chyba głównie dzięki małym mózgom ;) siedzieliśmy za pierwszym razem 75 minut, a za drugim razem 80 minut (w momencie wynurzania mieliśmy jeszcze 70 bar, ale musieliśmy się wynurzyć, bo było mi już strasznie zimno)! Rafa też była rewelacyjna, bardzo bogata w różnego rodzaju dziwaczne korale. Jedną z ciekawszych rzeczy były ogromne podwodne muszlo-szczęki, które zamykały się po dotknięciu ich wnętrza.
Nurkowanie #1 i #2 (Manila Chanel i The Hill):
ten koleżka z rogami potrafił zmieniać kolory
nudiebranches
pufferfish, czyli tzw. rozdymka
giant clam
Nurkowanie 3 i 4 (Canyons i Monkey Beach):
nudiebranches
nudiebranch
triggerfish
anemonefish
anemones
cuttlefish - coś w rodzaju zmieniającej kolory ośmiornicy
kolejna dorodna pufferfish
anemones
Nurkowanie #5 (Sinadigan):
nudiebranches
anemones
reszta zdjęć na picasie
Po całodniowych
nurkowaniach, wieczory w Puerto Galera upływały nam na piciu
wina, zajadaniu się bagietami z tuńczykiem i podziwianiu
majestatycznych zachodów słońca. Sielanka! :D
Wielkimi krokami zbliżała
się też nasza pierwsza rocznica (28 maj)! Niestety w związku z
tym, że mieliśmy bardzo napięty harmonogram, wszystko wskazywało
na to, że spędzimy ją w autobusie jadąc do Legaspi, żeby
zobaczyć Whalesharki. Postanowiliśmy jakoś to przeboleć i odbić
sobie przy pierwszej możliwej okazji, no i udało się, nawet
bardzo, ale o tym już w następnym odcinku.
filipiny robią wrażenie, jadłodajnia na plaży z takimi widokami napewno każdemu się marzy żeby być tam z wami, jedna uwaga filmiki od zejścia lawiny nie chodzą ;-(
OdpowiedzUsuńPicasie nie można ufać z filmikami, przeniesione na Youtube, teraz wszystkie chodzą
OdpowiedzUsuń