1 RMI = 1 PLN
Kiedy z okien podchodzącego do
lądowania samolotu zobaczyliśmy Kota Kinabalu, od razu
zorientowaliśmy się, że prawdziwa Azja już się skończyła.
Malezję z powodzeniem można określić mianem azjatyckiej
Szwajcarii. Świetna infrastruktura komunikacyjna, dobre drogi,
piękne apartamentowce z basenami, centra handlowe, wszędobylski
porządek i czyste toalety:) to nie może być Azja!:) Może nie jest
aż tak sterylnie jak w Szwajcarii, ale różnice w porównaniu do
innych krajów Azji są ogromne.
Do KK dotarliśmy dość późnym
wieczorem i od razu poszliśmy spać, tzn. ja poszłam, bo po drodze
załapałam jakąś grypę żołądkową i męczyła mnie gorączka i
standardowy zestaw problemów żołądkowych :/:/:/ Piotrek siedział
do późna na necie starając się zorganizować nurkowanie w parku
narodowym Sipadan, a ponieważ okazało się że w Malezji większość
atrakcji trzeba rezerwować ze sporym wyprzedzeniem, znalezienie
centrum nurkowego, które zorganizuje dla nas permity do obleganego Sipadanu
okazało się być niełatwym zadaniem.
Następnego dnia zebrałam się dopiero
po południu i ruszyliśmy w miasto!
Kota Kinabalu jest stolicą
malezyjskiej części Borneo – prowincji Sabah. Cechą
charakterystyczną tego miasta są hotele i centra handlowe, a w
szczególności centra handlowe, które ze względu na wydobywający
się z klimatyzatorów chłód stanowią dla mieszkańców idealne
schronienie przed nieznośnym upałem. W ciągu dnia ze względu na
szalone temperatury całe życie toczy się w budynkach, a w
szczególności we wspomnianych już centrach handlowych. Sytuacja
zmienia się po zachodzie słońca, kiedy temperatura nieco się
obniża, wtedy też otwierają się night markety, na których można
kupić warzywa, owoce, ale przede wszystkim świeżutki seafood.:)
W samym mieście atrakcji turystycznych
nie ma za wiele. Z ograniczonej listy wybraliśmy pobliskie mokradła
(Bird Sanctuary), na których podobno można zobaczyć wiele gatunków
ciekawych ptaków. My widzieliśmy jeden, więc radzimy raczej nie
zawracać sobie tym miejscem głowy.
Seafoooooood! (0,5 kg pysznych krewetek = 15 zł)
Specjalnie dla Izy - świątynia Hello Kitty!
Wizyta w KK była bardzo krótka i
następnego dnia ruszyliśmy klimatyzowanym, komfortowym minibusem w
kierunku parku narodowego Kinabalu, z zamiarem zdobycia najwyższej
góry w południowo-wschodniej Azji – Mt. Kinabalu 4095 m.n.p.m.
plis tylko nie kupujcie nam swiecacego Hello Kitty !
OdpowiedzUsuń