poniedziałek, 18 czerwca 2012

2012.06.01 - 03 - Kota Kinabalu

1 RMI = 1 PLN

Kiedy z okien podchodzącego do lądowania samolotu zobaczyliśmy Kota Kinabalu, od razu zorientowaliśmy się, że prawdziwa Azja już się skończyła. Malezję z powodzeniem można określić mianem azjatyckiej Szwajcarii. Świetna infrastruktura komunikacyjna, dobre drogi, piękne apartamentowce z basenami, centra handlowe, wszędobylski porządek i czyste toalety:) to nie może być Azja!:) Może nie jest aż tak sterylnie jak w Szwajcarii, ale różnice w porównaniu do innych krajów Azji są ogromne.

Do KK dotarliśmy dość późnym wieczorem i od razu poszliśmy spać, tzn. ja poszłam, bo po drodze załapałam jakąś grypę żołądkową i męczyła mnie gorączka i standardowy zestaw problemów żołądkowych :/:/:/ Piotrek siedział do późna na necie starając się zorganizować nurkowanie w parku narodowym Sipadan, a ponieważ okazało się że w Malezji większość atrakcji trzeba rezerwować ze sporym wyprzedzeniem, znalezienie centrum nurkowego, które zorganizuje dla nas permity do obleganego Sipadanu okazało się być niełatwym zadaniem.

Następnego dnia zebrałam się dopiero po południu i ruszyliśmy w miasto!
Kota Kinabalu jest stolicą malezyjskiej części Borneo – prowincji Sabah. Cechą charakterystyczną tego miasta są hotele i centra handlowe, a w szczególności centra handlowe, które ze względu na wydobywający się z klimatyzatorów chłód stanowią dla mieszkańców idealne schronienie przed nieznośnym upałem. W ciągu dnia ze względu na szalone temperatury całe życie toczy się w budynkach, a w szczególności we wspomnianych już centrach handlowych. Sytuacja zmienia się po zachodzie słońca, kiedy temperatura nieco się obniża, wtedy też otwierają się night markety, na których można kupić warzywa, owoce, ale przede wszystkim świeżutki seafood.:)
W samym mieście atrakcji turystycznych nie ma za wiele. Z ograniczonej listy wybraliśmy pobliskie mokradła (Bird Sanctuary), na których podobno można zobaczyć wiele gatunków ciekawych ptaków. My widzieliśmy jeden, więc radzimy raczej nie zawracać sobie tym miejscem głowy.





Seafoooooood! (0,5 kg pysznych krewetek = 15 zł)



Specjalnie dla Izy - świątynia Hello Kitty!

Wizyta w KK była bardzo krótka i następnego dnia ruszyliśmy klimatyzowanym, komfortowym minibusem w kierunku parku narodowego Kinabalu, z zamiarem zdobycia najwyższej góry w południowo-wschodniej Azji – Mt. Kinabalu 4095 m.n.p.m.



1 komentarz: